Pracując z dziećmi człowiek cały czas musi na bieżąco monitorować postępy swoich uczniów i reagować na ich potrzeby, a co najważniejsze, dostosować trudności prowadzonych zadań do ich możliwości Często wiek wcale nie jest warunkiem posiadania pewnych umiejętności. Zdarzało mi się pracować z pięciolatkami, które nie umiały trzymać nożyczek, a w tym wieku powinny już wycinać. Zdarzają się tak zdolne manualnie trzylatki, że kilka razy dopytywałam o ich wiek, bo tworzyły prawdziwe cuda. Skąd ta różnica? Przeważnie i w dużym stopniu za rozwój motoryczny odpowiadają rodzice. Jeżeli będziemy trzymać dziecko pod kloszem, chuchać i dmuchać i krzyczeć w wniebogłosy gdy nasz dwulatek dorwał nożyczki albo ubabrał się farbą to niestety, w którymś momencie się okaże, że mamy problem. Dzieci muszą doświadczać! Do tej pory pamiętam moją 2,5 letnią córkę, której tak spodobało się cięcie nożyczkami, że w 3 dni pocięła mi na kawałki całą ryzę papieru, jak niszczarka. Tak, macie rację, marnotrawstwo, szkoda drzew. Dlatego później podsuwaliśmy jej stare dokumenty, które miały trafić do niszczarki.
A jak jest w pracy z grupą? No cóż, na pewno każdy nauczyciel i rodzić zna takie magiczne słowo jak indywidualizacja pracy. Powiem wam, że jest to możliwe, niezależnie od tego jak liczebna jest grupa. Nie wiem czemu u innych się to nie sprawdza (a twierdzą, że się nie sprawdza, bo to i tamto), u mnie działa.
Po pierwsze: Nie robię prac za dzieci. Pomagam im, ale ich nie wyręczam. Jeżeli dziecko ma problem z wycięciem kółka, pokazuję mu jak ma to zrobić. Ja wycinam swoje kółko, a ono wycina swoje. Trwa to długo, ale za siódmym razem mu wyjdzie.
Po drugie: Nie narzucam tematów prac, które mają wykonać dzieci. Proponuję im, ale daję im dowolność. „ Jeżeli masz inny pomysł możesz wykonać swoją pracę” I tak np. bałwany lepimy w kwietniu (w zasadzie wtedy w okolicach Wielkanocy mamy śnieg), a w grudniu robimy wulkany. Poprzez prace dowolne dziecko dostosowuje temat do swoich umiejętności, samo dokonuje wyboru, co daje mu poczucie wartości i odpowiedzialności za wykonanie zadania.
Po trzecie: Nigdy nie wykonuję prac lepiej niż mogłyby to zrobić dzieci. Nie takie „Michały Anioły” się na studiach lepiło, ale jeżeli pokażę dzieciom wymuskaną pięknie obrobioną pracę, a im nie wyjdzie takie samo, no to mamy problem. Poczucie porażki, a wtedy cała litania „Ja nie umiem” „ Pani pomóż” „Pani zrób”.
Po czwarte: U mnie na zajęciach nie trzeba być cicho i siedzieć na miejscu. I nie ważne czy to lekcje w gimnazjum czy w przedszkolu. Praca twórcza wymaga wymiany myśli i doświadczeń. Prace w glinie, to głównie prace przestrzenne, trzeba wstać i obejrzeć z każdej strony, a czasami podejść do wózka z narzędziami i wybrać odpowiedni przyrząd. Pracujemy w ruchu, dużo się wiercimy i gadamy, a w dodatku nigdy na temat 😉
Po piąte: Wszystkie prace się udają. No bo jak mają się nie udać.
Najnowsze komentarze